Co mnie ratuje...

Natłok spraw zawodowych, bieganina między pracą i domem, w dodatku ciągle z 6-miesięcznym dzieckiem na rękach, powodują, że czuję się wypalona. Takiego zmęczenia i zniechęcenia do wszelkich prac dawno już nie odczuwałam. Codziennie ten sam rytm dnia. Ciągle w galopie. Bo terminy się zbliżają, bo jak czegoś nie zrobię dziś, to jutro mogę nie mieć na to czasu. Mam ochotę zamknąć się w domu, wyłączyć telefon i zaszyć się w kocyku, z kubkiem herbaty i moim ulubionym czasopismem w ręce. Niestety z czegoś trzeba żyć...

Jedyna rzecz, która sprawia, że lubię drogę do pracy to ten widok...


... a wiosną jest jeszcze piękniej.
Szukam ze zniecierpliwieniem każdej, nawet najmniejszej oznaki zbliżającej się mojej ukochanej pory roku. Nawet roztopy, chlapa i szaruga mnie nie zniechęcają, bo wiem, że już wkrótce ujrzę pierwsze źdźbła, młodziutkiej trawy, ukwiecone drzewa wiśni i jabłoni, no i wszelkiego rodzaju robaszki: motylki, biedronki i pszczoły.
Tęsknię do słońca, które ładuje "baterie" i sprawia, że wszystko wydaje się łatwiejsze.
Więc moi kochani... byle do WIOSNY.

Komentarze

Popularne posty