Komoda rodem z PRL

Stała sobie zapomniana w czyjejś piwnicy, pokryta kurzem i toną pustych słoików. Zobaczyłam w niej potencjał. Kształt idealny, choć wiedziałam, że lakier na wysoki połysk będzie wyzwaniem. Dodatkowym plusem była samodzielna nadstawka i CENA.


Z nadstawki powstanie komoda do pokoju syna, ale to dopiero w późniejszym czasie. Na początek zajęłam się usuwaniem lakieru. Okazało się, że każda część komody pokryta jest innym rodzajem politury. Idealnym narzędziem stała się opalarka i lekko tępa szpachelka. Moc i temperaturę musiałam dostosowywać do każdej warstwy. Prace postępowały mozolnie i dość często je przerywałam ze zniecierpliwienia i braku czasu. Ale nadeszła wiosna, nowe siły witalne i zabrałam się za wykończenie. Mój upór przypłaciłam trochę zdrowiem i zakwasami w mięśniach, ale było warto.

Po zdjęciu politury całość przeszlifowałam drobnym papierem. Nóżki i szuflady pomalowałam farbą kredową i zabezpieczyłam woskiem. Części fornirowane pokryłam najpierw ciemnym woskiem Annie Sloan, a następnie jasnym tej samej marki. Na szuflady nałożyłam szablon. Chciałam uzyskać efekt złuszczonej farby. Użyłam do tego celu jasnego wosku. Całość pokryłam srebrną farbą w spray'u firmy Rust-Oleum. Kolejny raz potwierdzam genialność tej marki. Po wyschnięciu miękką szmatką starłam resztki wosku. Nad efektem "odrapań" muszę jeszcze popracować, ale ogólnie jestem zadowolona z mojego dzieła.

A tak wygląda komoda w naszym salonie.



Komentarze

Popularne posty