Taką jesień to ja lubię

Nadeszła jesień - piękna, słoneczna, kolorowa. Spacery w takie dni dostarczają nie tylko wigoru, ale też ogrom wrażeń estetycznych. Jednym słowem spędzajcie czas na powietrzu i cieszcie oczy widokiem polskiej jesieni. Prawda, że pięknie?







To również czas zbiorów. W mojej spiżarni piętrzą się już słoiczki z pomidorami, ogórkami i oczywiście grzybkami. W tym roku wybrałam przepisy, które nie wymagają bardzo dużo czasu ani wysiłku. Wieczory z dwójką dzieci są stanowczo za krótkie na robienie "zapraw". Jeśli ktoś potrzebuje przepisów dajcie znać na maila.

Zmieniają się też potrawy w mojej kuchni, na bardziej treściwe, idealne na chłodniejsze dni. 
Podzielę się w Wami przepisem mojej babci na tzw. "SZARE KLUCHY". Powiem szczerze: mam do nich absolutną słabość! 
Jak wiele z rodzinnych przepisów, trudno tu wskazać ilości poszczególnych składników. Ale dobre jest to, że jeśli zrobicie ich za dużo, można je zamrozić, a jeszcze lepsze są ponownie odsmażane.
Ja dla 6 osób użyłam 2 kg ziemniaków. Trzeba je utrzeć - ja użyłam specjalnej nakładki na elektryczną maszynkę do mięsa, można użyć zwykłej tarki o bardzo małych oczkach, albo tak jak moja babcia SOKOWIRÓWKI! Tak właśnie z sokowirówki wychodzą najlepsze kluseczki. W pojemniku zbiera nam się miazga. W misce na sok na dnie zbiera nam się skrobia, którą zbieramy łyżką i dodajemy do miazgi. Dodajemy mąkę - nie lubię tego w przepisach, ale niestety NA OKO. Ciasto musi być dość gęste, w razie czego można dodać soku z ziemniaków. Wbijamy jedno - dwa jajka. Dodajemy większą szczyptę soli. Całość mieszamy. Nie denerwujcie się, jeśli po jakimś czasie ciasto zmieni kolor - TAK MA BYĆ. 
Moja babcia odciskała jeszcze miazgę w ściereczce, dodawała tylko skrobię, jajko, sól i mąkę - powstawały twarde kluseczki u nas zwane "kamienioki". Ale ja wolę tę pulchniejszą wersję.
W dużym garnku zagotowujemy wodę ze szczyptą soli. Łyżką nakładamy trochę ciasta na deseczkę i "zrzucamy" porcjami do bulgoczącej wody. Im mniejsze porcje tym mniejsze kluseczki. 
Obok w brytfance podsmażamy boczek z cebulką. Łyżką cedzakową wyławiamy kluseczki i wrzucamy do brytfanny i podsmażamy. Całość doprawiamy do smaku solą, pieprzem i majerankiem. Na koniec można dodać parę łyżek wody od gotowania klusek, tzw. kleszczonki. Nadaję ona połysk potrawie i stanowi coś w rodzaju spoiwa.  Do tego gotowana kwaszona kapusta i mamy idealny jesienny obiad. 




Komentarze

Popularne posty